|
|
|
W naszych
czasach bardzo ceni się
piękno ciała i
wielokrotnie stawia się
je na pierwszym miejscu.
Dbamy pieczołowicie o
nasz wygląd, do czego
cały czas zachęcają nas
reklamy i kolorowe
czasopisma. Dzisiejszy
świat promuje piękno i
młodość. Często wmawia
się nam, że do pełnego
szczęścia i osiągnięcia
sukcesu wystarczy
odpowiedni krem, żel pod
prysznic, cień do powiek
itp. Okazuje się, że nie
musimy być wcale mądrzy
i dobrzy. Całkowicie
wystarcza modny ubiór i
umiejętność posługiwania
się odpowiednimi
gestami, aby wszyscy nas
cenili i lubili.
Powyższe
zdania nie brzmią zbyt
optymistycznie dla osób,
które nad ładny wygląd
przedkładają piękno
duszy. Czy jednak tacy
ludzi mają powody do
zmartwień? Podobno nasza
twarz jest
odzwierciedleniem
wnętrza. W starych
baśniach (a także we
współczesnych bajkach)
często głównymi
bohaterami są śliczne i
dobre dziewczęta oraz
przystojni mężczyźni o
czystych sercach. Tak
jest na przykład w
„Królewnie Śnieżce”,
Złotej studzience”,
„Kopciuszku”. Czarny
charakter prawie zawsze
kojarzy się z brzydotą
(np. zła wiedźma z
„Jasia i Małgosi”).
Zdarza się, że osoby
pełniące w utworach
literackich negatywne
role, są obdarzone urodą
(m.in. Balladyna), lecz
wtedy ich rysy są ostre
lub „źle im patrzy z
oczy”.
Niekiedy los
jest bardziej
niesprawiedliwy i dobrzy
ludzie wyglądają nawet
odrażająco, tak jak w
przypadku dzwonnika z
Notre Dame.
Paradoksalnie przy
bliższym poznaniu
Quasimodo okazuje się
piękną postacią.
Podobnie jest z pewnym
starym kawalerem, o
którym czytamy w
„Szaleństwach panny
Ewy”. Piękno tych
bohaterów czerpie swe
źródło z dobroci ich
serc. Piękno i dobro
uzupełniają się
wzajemnie i tworzą
nierozerwalną całość.
Na koniec
przytoczę słowa Augusta
z Hippony (który na
pewno zgodziłby się z
powyższym zdaniem): „O
tyle stajesz się każdego
dnia piękniejszym, o ile
wzrasta w tobie miłość.
Bo miłość jest ozdobą
duszy, jest jej
pięknem”.
|
|
|